30 czerwca 2020
Patryk Chilewicz - wywiad o jego pierwszej książce "FEJM. Poradnik Początkującego Celebryty"
https://app.brandbuddies.pl/uploads/blog_post/photo/293/BB_750x480_fejm.png
Patryk Chilewicz Vogule Poland wywiad rozmowa FEJM influencer książka

"FEJM" to poradnik jak zostać sławnym napisany z przymróżeniem oka. - "Wielki talent? Ciężka praca? Wykształcenie i dyplomy? Nic z tych rzeczy! Droga do zostania celebrytą może i nie jest usłana różami, ale trudów i znojów na niej nie zaznasz." 


Ale nawet jeżeli nie jesteście zainteresowani karierą celebryty, warto sięgnąć po książkę, która premierę miała pod koniec maja. Chociażby po to, aby zrozumieć skąd czasami biorą się gwiazdy, których genezy popularności nie możemy się doszukać. A któż lepiej miałby to wiedzieć niż nasz dzisiejszy bohater, który w branży show-biznesowej przepracował ostatnie 10 lat?


Udało nam się porozmawiać z Patrykiem Chilewiczem, naczelnym Vogule Poland (które też często cytujemy w naszych artykułach - jak chociażby w tym o Kini Wiczyńskiej) o tym skąd się wziął pomysł na książkę, czy miał jakąś pomoc przy pisaniu oraz czy rzeczywiście ma teczkę, w której zbiera haki na wszystkie gwiazdy.


Ciekawi? Zapraszamy zatem do lektury!



Zobacz też: Influencerzy i coming out: “Wykorzystajmy swoją moc nie tylko po to, żeby zarobić”



Aleksandra Łukasiewicz: Przede wszystkim gratuluję wydania pierwszej książki! Jak to się stało, że napisałeś książkę, skąd pomysł na to? I na akurat taki temat - czyli poradnik jak zostać sławnym?


Patryk Chilewicz: Temat przewijał mi się w głowie przez ostatnie 10 lat, kiedy pracowałem w dziennikarstwie show-biznesowym. Chciałem to zrobić w trochę inny sposób, czyli napisać taki anty-poradnik. Bo ta książka nie jest poradnikiem napisanym na serio, jest raczej pastiszem regularnych poradników - jest więc zachowany w formule poradnikowej, są ciekawostki, są porady, są nawet ćwiczenia. Ale, tak jak zresztą piszę w epilogu, wolałbym, żeby ludzie nie brali wszystkiego śmiertelnie poważnie, ponieważ nie są to zawsze zbyt mądre czy moralne rady.



Ten pomysł się tak we mnie powoli rodził i odezwało się do mnie wydawnictwo, które napisało "Hejka, może być napisał u nas książkę?". A ja mówię "Hejka, spoko pomysł, nawet mam już temat". W ten sposób powstała ta książka.


Jak wspomniałeś, byłeś przez wiele lat dziennikarzem show-biznesowym. Dużą część wiedzy, którą przekazujesz w książce pochodzi właśnie z doświadczeń z tej pracy - jak zaczęła się ta przygoda z tym zawodem? Zawsze chciałeś się tym zajmować czy może wyszło to przypadkowo?


Trochę wyszło przypadkowo, a trochę nie. Wcześniej pracowałem już jako dziennikarz, tylko zajmowałem się bardziej popkulturą. W pewnym momencie mój znajomy, który pracował w Fakcie, odezwał się do mnie czy nie chciałbym spróbować u niego w robocie i powiedziałem, że no spoko, mogę spróbować. I w sumie wciągnąłem się w to. Był to przypadek, ale też nie do końca - kręciłem się wokół ludzi, którzy zajmują się tym zawodowo i po prostu chyba tak musiało się wydarzyć.


Wracając do książki, widać, że jest rzeczywiście napisana przez Ciebie, a nie ghostwriterów, widać w niej Twój charakterystyczny język. Nie miałeś żadnej pomocy przy pisaniu, jakichś konsultacji? Jak poradziłeś sobie z pierwszym doświadczeniem pisania takiej długiej formy?


To jest dobre pytanie. Rzeczywiście, napisałem ją w 100%, a z wydawnictwa miałem opiekuna. Dlatego też nie zdecydowałem się na self-publishing - ponieważ nie umiem pisać tak długich form. Jako, że byłem dziennikarzem i raczej skracano moje teksty, żeby się zmieściły w gazecie, to jestem nauczony pisania bardzo krótkich, zwięzłych materiałów. Rozłożenie na rozdziały różnych tematów, zagadnień, było dla mnie zawodowym wyzwaniem. Od wydawnictwa miałem wsparcie w takim merytorycznym względzie jeśli chodzi o to jak ma to wyglądać, bo całą treść książki miałem już przepracowaną w głowie, tzn. jak chcę żeby to wyglądało. No i tak w sumie wygląda.



Zobacz też: Kandydaci na prezydenta jako polityczni influencerzy



Wygląda tak, że jest napisana w formie żeńskiej, to jest bardzo ciekawy zabieg, z którym się jeszcze nie spotkałam. Skąd ten pomysł, tak jakby książka była kierowana do kobiet?


Bardzo dużo osób mnie o to pyta. Moje kontr-pytanie brzmi: "A dlaczego cały czas ma być forma męska?". Lubię robić rzeczy na opak i uważam, że skoro 90-kilka procent wszystkich książek jest napisanych w formie męskiej, to ja napiszę w formie żeńskiej. To nie znaczy, że jest kierowana tylko do kobiet, bo zapewniam mężczyzn, że po przeczytaniu jej nie odpadną im penisy i nie urosną piersi. Tylko, po prostu, postanowiłem zrobić coś na opak - żeńskie końcówki wzbudzają w wielu osobach niesamowite emocje, a ja lubię często podgrzewać emocje, także podgrzewam je również w książce.


Mówisz, żeby nie brać do końca na serio treści. Ale gdybyś Ty był odbiorcą tej książki i zaczynał dzisiaj od zera swoją karierę, chciał zdobyć tytułowy "fejm", to którą drogę byś wybrał z tych, które przedstawiasz w książce?


Chyba bym wybrał tę drogę, którą wybrałem, czyli metodę małych kroków, ale świadomych i takich, których nie będę się wstydzić za rok czy 10 lat. Ja też w książce staram się nakreślić, że to nie jest tak, że jest jedna dobra droga. Uważam, że jeżeli ktoś ma inne wartości moralne czy inne życiowe cele, to może iść inną drogą, np. jeżeli zamierza kierować się do mniej wymagającej publiki. To nie znaczy, że mniej wymagająca publika nie jest gatunkowo gorsza. Jest po prostu mniej wymagająca.


Też nie uważam, że bycie taką słodką, pozbawioną jakichś większych przemyśleń gwiazdką Instagrama jest czymś nagannym, tylko po prostu jest. Ja idę inną drogą i wydaje mi się, że jestem ze swojego wyboru zadowolony, chociaż czasami mnie krew zalewa jak widzę wszystko dookoła.


Ale na tym chyba polega piękno naszego gatunku, że jesteśmy mimo wszystko różni - są osoby, które się zajmują pokazywaniem tego, co kupiły w Louis Vuitton, i są osoby, które zajmują się innymi rzeczami.



Odnosząc się jeszcze do treści Twojej książki, zaciekawiło mnie czy rzeczywiście masz na komputerze folder "teczka", gdzie zbierasz różne ciekawostki i haki?


Tak, jest folder "teczka". W folderze "teczka" wszystko jest uporządkowane imieniem i nazwiskiem bądź internetową ksywą i sobie tam zbieram różne rzeczy, sytuacje, które się wydarzają. Także gwiazdy mogą być pewne, że jeśli zrobią jakieś świństwo, to to świństwo jest w folderze i w momencie, kiedy będą udawały, że są najświętrze na świecie albo odwracały kota ogonem, to z pewnością znajdzie się ten moment, gdy otworzę folder "teczka" i im to przypomnę.


Brzmi trochę jak "teczka" Jeffree'ego Stara, on też ma ponoć ma całą listę haków na gwiazdy (śmiech).


(śmiech) 


Wracając do książki, chciałam tutaj zacytować jej fragment „Pierwszy kryzys wizerunkowy i tak będzie dla ciebie piekłem i popełnisz mnóstwo błędów. Będzie bolało, później będziesz żałowała wielu słów i posunięć. Ale chyba tak już jest, że każdy musi osobiście się sparzyć i dostać po tyłku, żeby wyciągnąć wnioski i nauczyć się postępować podczas każdego kolejnego kryzysu.” - czy Ty pamiętasz taki swój pierwszy kryzys wizerunkowy?


Mam bardzo słabą pamięć, więc będzie mi ciężko. Miałem ich oczywiście kilka i były one bolesne. Ciężko będzie przytoczyć jakiś jeden, pierwszy. Ale wydaje mi się, że to jest nieodłączne w życiu, nieważne czy kogoś popularnego, czy niepopularnego, bo ludzie po prostu popełniają błędy. Chyba też nie da się przestrzec przed tym i uchronić, dlatego, że każdy musi popełnić błąd. Jeśli taka osoba będzie na tyle mądra i świadoma, to będzie potrafiła wyciągnąć z niego wnioski. A jeśli nie, to będzie je popełniała cały czas.



Zobacz też: Skąd wzięły się Kuboty, jak znalazły się w Biedronce i o nowej kolekcji



Też jestem zawsze daleki od tego, że jak ktoś popełni jeden błąd, to żeby od razu rozpalać stos i składać ją w ofierze sprawiedliwości internetowej, ponieważ każdy, moim zdaniem, zasługuje na drugą szansę. Oczywiście inną sytuacją jest, gdy ktoś popełnia ten sam błąd enty raz, niczego się nie uczy i nie jest skłonny do jakiejś pokory czy przeprosin, ale to jest inna kwestia.


Piszesz też w książce, że oferujesz konsultacje w przypadku kryzysu wizerunkowego. Już się zdarzało, że ktoś się do Ciebie zwracał w tej sprawie?


Tutaj nie mogę udzielać takich informacji. Ale pewne jest jedno - nawet gdyby (lub gdy) zdarzają się takie sytuacje, to z pewnością takie konsultacje nie wpływają na to, co publikuje Vogule. To nie jest tak, że ktoś nam zrobi przelewik i my o czymś nie napiszemy. 


Nie raz już udowadnialiśmy, że potrafimy zwrócić uwagę również osobom, z którymi żyjemy dobrze, co różnie się kończyło, np. jakimiś potyczkami, bo ludzie są bardzo zdziwieni, że jeśli się z kimś zadajesz, to możesz kogoś skrytykować. Nie są po prostu przyzwyczajeni do tego, bo miałkość polskich mediów niestety przyzwyczaiła do tego, że albo kogoś się nienawidzi, albo przed nim się klęka. I tak zachowują się też dziennikarze show-biznesowi.



Czasami gwiazdy przeżywają zdziwienie, ale wydaje mi się, że już większość załapało, że można się z nami lubić, ale to, że kogoś skrytykujemy nie znaczy, że chcemy go spalić i też nie warto się obrażać, bo to nie są żadne osobiste kwestie.


Planujesz wydanie kolejnej książki, masz już coś takiego w planach?


Mam w planach, mam w głowie, mam pomysł i mam formułę, która będzie zupełnie inna i temat będzie o wiele bardziej osobisty, i na pewno nie zabawny. Jest to wszystko w głowie, ale teraz robię sobie przerwę od jakiegokolwiek pisania. No, może nie jakiegokolwiek, bo kończę teraz drugą część mojego opowiadania, które się ukaże jeszcze w czerwcu lub na początku lipca. To kończę, ale do formy książkowej myślę, że wrócę po wakacjach. Ale mam pomysł, plan i ambicję, żeby zaskoczyć w zupełnie innym stylu.


Chciałam jeszcze zapytać o Vogule Poland. W zeszłym roku mieliście platformę ze Spritem (przy udziale BrandBuddies) na Paradzie Równości. W tym roku z powodu sytuacji pandemicznej nic takiego, niestety, się nie wydarzy. Ale może macie podobne, albo i zupełnie inne, projekty związane z Vogule? I komercyjne i niekomercyjne.


Mocno działamy w kierunku wzajemnego szacunku i świadomości ludzi. Tak samo robiliśmy w dniu wyborów akcję profrekwencyjną, gdzie dziesiątki tysięcy osób chwaliło się zdjęciami przy urnach. Udostępnialiśmy je i napędzaliśmy zamieszanie, żeby ludzie poszli na wybory, i żeby młodzi ludzie interesowali się tym kto rządzi w ich kraju.



Także my prowadzimy dużo takich oddolnych działań, często nawet jednostkowych i nie mamy tutaj jakichś wielkich kampanii obliczonych na zasięgi itd. Robimy raczej rzeczy z odruchu serca i myślę, że tym się wyróżniamy - że nie działamy według jakiegoś utartego schematu. Gdy są jakieś akcje, to czasami się w nie włączamy. Tak samo braliśmy udział w akcji Miłość Nie Wyklucza, gdzie byliśmy patronem.



A ze współpracami komercyjnymi jest u nas oczywiście problem, ponieważ reklamodawcy wolą wydać pieniądze u nieautentycznej gwiazdki z Instagrama, niż u autentycznych chłopaków, którzy zbudowali wokół siebie społeczność. To jest kwestia tego, że reklamodawcy w Polsce są jeszcze mało ogarnięci i już się do tego przyzwyczailiśmy.


Ale mamy współprace komercyjne, np. dzisiejsza prasówka ma partnera i jest nim firma Your Kaya, która jest producentem zestawów do kobiecej higieny. Dzięki temu można obejrzeć ją bez reklam, jest też kodzik rabatowy. Jest to firma, która działa ekologicznie, świadomie, polska marka, więc tym milej, że takie fajne marki się do nas odzywają, możemy się tym naprawdę pochwalić i nie robimy reklam czegoś, z czym byśmy się nie utożsamiali.



Na koniec chciałam zapytać kto poza Tobą i Adamem tworzy Vogule Poland? Czy ktoś wam pomaga?


To jesteśmy tylko my we dwójkę i nasze kotki. Oczywiście, są osoby, które z nami sympatyzują i czasami nam pomagają. Jest nasza montażystka, Ania, która dodatkowo nam montuje niektóre wideo, ale Vogule Poland to jesteśmy my, ja i Madam. 


Pozostaje mi życzyć wam jak najlepiej i samych sukcesów. Dziękuję za rozmowę!


Dzięki bardzo.



Aktywne kampanie

Popularne

ZACZNIJZ NAMIDZIAŁAĆ